Weekendowy Partyzant

O ASG, militariach, survivalu i sprzęcie outdoorowym.

Przetrwać zimą

Published by ross154 under , , , , , , on 14:10
Znalezione w internecie zapiski na temat przetrwania w zimie.
1.Już po ciemku doszliśmy na polanę szczytową Leskowca- zaczęliśmy szukać miejsca pod namiot- była mgła, wiało i padał mokry śnieg- wybrałem miejsce przy ścianie lasu, pod okapem świerku- było dość osłonięte przez drzewa i inne namioty- ważne gdy nie mamy fartuchów, które zapobiegają podwiewaniu od dołu.
2. Pożyczyłem łopatę- saperka niestety jest mało użyteczna przy puchatym śniegu- lepsza jest łopata lawinowa... lub łopata śniegowa do odśnieżania samochodu- dokładnie to samo(obie teleskopowe i o dużej powierzchni)- tylko ta druga jest słabsza-trochę łatwiej ją złamać. Poza tym ta druga kosztuje w obi ok.20 zł...
Wyrównałem śnieg pod namiot- mniej więcej, wiało jak diabli i nie było czasu na wyższą inżynierie.
3. Przygotowałem namiot wyrzuciłem go z pokrowca, na 3...4 ustawiliśmy sypialnię(namioty z zewnętrznym stelażem są lepsze) i narzuciliśmy szybko tropik.
Napiąłem go wbijając naostrzone ucięte gałęzie świerka w miejsce szpilek, których mi się nie chciało nosić, ponadto użyłem kijów trekkingowych.
4. Jak już wszystko stało jedna osoba weszła do namiotu z plecakami i zaczęła rozpakowywać wszystko- najpierw folia NRC na podłogę namiotu- ZŁOTYM DO ZIEMI!!!!!!! I na to karimaty- moja miała 15mm i była wystarczająca, Megg miała z serii 8mm, zużytą i trochę ciągnęło od ziemi...
5. Tymczasem wokół namiotu stawiam murek śnieżny ok.0,7 m wysokości...
6. Kiedy wszystko już stoi bierzemy się za topienie śniegu na wodę- pamiętajcie kolorowy śnieg to taki, który się nie nadaje do topienia- jest brudny..
7. Jemy, gadamy przy ognisku- warto się ogrzać przy płomieniach przed snem.
8. Przed snem buty wsadzamy do foliowego worka, labo zdjętego pokrowca od namioty i chowamy w sypialni namiotu, wkładki śpią ze mną w śpiworze, tak samo sprzęt elektroniczny.
9. Przed snem zażyłem jedną bayerowską aspirynę- kwas acetylosalicylowy rozcieńcza krew i zapobiega odmrożeniom przez to, iż krew łatwiej krąży w naczyniach włosowatych. Nie należy jej stosować przy biwakach w górach wysokich- nie pozwala na aklimatyzację(która w dużym uproszczeniu polega na zagęszczeniu krwi, czyli ilości czerwonych krwinek przenoszących tlen- jest to tak zwana pojemność tlenowa układu krążenia w związku ze zmniejszonym ciśnieniem parcjalnym tlenu na wysokościach)
Nie zażywamy też jeśli istnieją inne przeciwwskazania wg. ulotki (wrzody, uczulenie).
Jemy też dużą, energetyczną kolację- człowiek wygłodzony i przez będący w hipoglikemii jest podatny na wychłodzenie i odmrożenia.

Trochę konkretów:

Namiot
"Zimowy" namiot powinien spełniać kilka warunków:

* posiadać fartuchy śnieżne
* posiadać podłogę o wysokiej wytrzymałości na przemakanie (wodoodporność ok. 10 tys. mm)
* być stabilny na silnym wietrze (zmora zimy i wyższych gór) - z tego względu większość namiotów tzw. wyprawowych (czyt. zimowych) posiada więcej niż dwa maszty konstrukcyjne. My polecamy namioty pięciopałąkowe - cztery maszty konstrukcyjne i piąty powiększający główny przedsionek. Taki namiot jest nieco cięższy niż namiot trzymasztowy, ale za to bardzo stabilny.
* łatwo się rozkładać, nawet na silnym wietrze - dobrym patentem jest mocowanie namiotu do masztów typu "fast-click" oraz tropiku do reszty namiotu za pomocą klamerek. Patrz też by dało się rozłożyć namiot bez zdejmowania rękawic - nie kupuj namiotu, w którym mocowanie do masztów polega na wiązaniu węzełków na tasiemkach!
* posiadać dobrą wentylację - przynajmniej dwa otwory wentylacyjne po przeciwnych stronach namiotu. Ważne by w razie czego można je było szczelnie zatkać, by przy silnym wietrze nie nawiewało przez nie pod tropik śniegu

Inne przydatne (ale niekonieczne) cechy to:
* dwa przedsionki, w tym jeden duży do ewentualnego gotowania czy zakładania/zdejmowania butów bez otwierania zamka w tropiku. Zwróć uwagę by konstrukcja przedsionka minimalizowała nawiewanie śniegu do środka przy otwieraniu tropiku. Drugi przedsionek przydaje się na sprzęt (raki, czekany...) oraz gdy w trakcie biwakowania zmieni się kierunek wiatru
* możliwość postawienia namiotu na czterech punktach - zwykle do zamocowania namiotu do podłoża będziesz mieć bardzo ograniczoną ilość czekanów/kijków/śrub
* możliwość podwieszenia wewnątrz latarki - jeśli namiot tego nie ma można doszyć w najwyższym punkcie sklepienia dwie tasiemki
* duże i dużo kieszeni wewnątrz na sprzęt (ciuchy, żarcie)

Śpiwór
Śpiwór powinien być ciepły czyli z optimum temperatury poniżej zera (najlepiej w okolicach -10 do -20). Najlepsze są śpiwory z naturalnego puchu, o zawartości puchu przynajmniej 1000g. Śpiwór puchowy ma jednak wadę w porównaniu ze przewagę nad śpiworami z tworzyw sztucznych, że nie izoluje tak dobrze grzeje nawet gdy jest mokry, a niestety jeśli nie zapewni się dobrej wentylacji w namiocie, do rana wszystkie rzeczy są mokre od skraplającej się i kapiącej ze ścian namiotu wody.

Wiele osób preferuje śpiwory z krótszym zamkiem (kokon), zapewniającym zmniejszenie utraty ciepła z okolic stóp. Minusem takich zamków są trudności w połączeniu z innym śpiworem.

Pierwszym najważniejszym sprzętem jest śpiwór- w odczuciu moim dobre są puchówki, choć trzeba o nie dbać i suszyć , co przy takiej jak teraz pogodzie może być trudne.
Ja użyłem dwóch włożonych w siebie śpiworów mumii syntetycznych- jeden miał extremum +2, a drugi zewnętrzny -17ºC przy temperaturze zewnętrznej rzędu -5, -7 i silnym wietrze wystarczyło. Oczywiście byłem ubrany w śpiworze- miałem polarowe spodnie(z hipermarketu), koszulkę oddychająca, i gruby polar oraz cienkie i nie uciskające skarpetki.

Ubiór
W przypadku ubioru ważne jest by nie uciskał- może to prowadzić do odmrożeń.
w zimie stosuje membranowy strój systemowy- mówiąc po ludzku: w/w podkoszulka, spodnie polarowe, bluza polarowa , spodnie i kurtka membranowa- tej ostatniej używam tylko w wypadku opadów śniegu i wiatru, tak to lepiej iść w samej bluzie z polaru
Dublujemy czapke i rekawiczki- te drugie muszą występować w formie nieprzemakalnej- fajnym rozwiązaniem są rękawiczki polarowe i membranowe łapawice zakładane na nie- ja przemoczyłem niestety w czasie budowy murku polarowe(łapawic nie miałem) i jęczałem.
wełniane - nawet przemoczone grzały....polecam.


Ekwipunek na wyprawach wielodniowych

Wyposażenie na wyprawy wielodniowe powinniśmy kompletować w sposób drobiazgowo przemyślany. W Beskidach lub innych stosunkowo gęsto zamieszkanych górach będziemy mieli zwykle możliwość szybkiego wycofania się do wsi lub schroniska, jednak wybierając się np. w odludne rejony Karpat rumuńskich, w Ural lub pasma skandynawskie musimy zdawać sobie sprawę, że przez kilka lub kilkanaście dni zdani będziemy wyłącznie na własne umiejętności i na to, co spakowaliśmy do plecaka.

Musimy zatem przygotować się na wszelkie możliwe warunki pogodowe, terenowe, sprzętowe (awarie, niedobór żywności i in.) oraz związane z „czynnikiem ludzkim” (urazy, wypadki, zachorowania, itp.).

Lista sprzętu osobistego na wyprawach wielodniowych pokrywa się częściowo z listą zalecaną w przypadku wycieczek jednodniowych, w tym miejscu skupimy się przede wszystkim na kilku elementach wyposażenia niezbędnych do bezpiecznego realizowania dłuższych wycieczek obejmujących zimowe biwakowanie w terenie.

Namiot i płachta biwakowa
Z myślą o wyprawach wysokogórskich i arktycznych produkowane są specjalistyczne namioty zimowe (śniegowe), dosyć drogie i trudno dostępne. Statystyczny turysta rzadko może pozwolić sobie na luksus posiadania dwóch namiotów – letniego i profesjonalnego zimowego. Na szczęście biwakowanie zimą jest wykonalne w niemal każdym namiocie, tym bardziej, im w większym stopniu spełnia on kilka podstawowych wymagań.

W przypadku namiotu zimowego najbardziej pożądane cechy to:

- Konstrukcja dwupowłokowa.
- Wodoodporny tropik.
- Maszty odporne na niskie temperatury.
- Bardzo dobra wentylacja.
- Konstrukcyjna odporność na wiatr i przysypywanie śniegiem, duża „przestrzeń życiowa”.
- Funkcjonalny przedsionek.
- Wykonana z wytrzymałego materiału, wodoszczelna, podwyższona podłoga.
- Długie odciągi dostosowane do nart i innych szerokich elementów stabilizujących.

Jak widać, z przytoczonych wyżej porównań, najlepiej w warunkach zimowych sprawdzać się będzie średnio wysoka, samonośna, wykonana z dobrych jakościowo, wodoodpornych materiałów, dwupowłokowa, dobrze wentylowana kopułka z wysokim obszernym przedsionkiem. Pętle odciągów muszą być szerokie i wykonane (podobnie jak maszty) z odpornych na niskie temperatury materiałów.

Na wyprawy wielodniowe zawsze zabieramy ze sobą zapasowy segment masztu, ewentualnie także zapasową, będącą elementem masztu gumkę (wymiana segmentu wymaga zazwyczaj obcięcia kawałeczka przewleczonej przez maszt gumki, jeśli wymiany segmentów dokonywaliśmy już kilka razy, przy kolejnej wymianie oryginalna gumka może okazać się za krótka).

Mimo dobrej wentylacji namiotu oraz codziennego czyszczenia go z lodu i śniegu, na dłuższych wycieczkach trudno uniknąć postępującego zalodzenia ścianek. Zazwyczaj po kilku dniach namiot przypomina bardziej konstrukcję z blachy niż z elastycznego materiału. Normalne złożenie go staje się wtedy niemożliwe (starając się zrobić to na siłę, bardzo łatwo podrzeć tkaninę). W tej sytuacji należy uformować z niego w miarę poręczny pakunek, zabezpieczyć dużym workiem foliowym i transportować przytroczony do plecaka.

Alternatywą dla namiotu jest płachta biwakowa. Jej zastosowanie ogranicza się głównie do krótszych, np. 2–3 dniowych wycieczek, w niezbyt wysokich górach, przy przewidywanej łagodnej zimowej pogodzie. Można zabierać ją także awaryjnie na wycieczki jednodniowe. Bardzo dobrze sprawdzają się płachty podczas noclegów w szałasach, kolibach skalnych itp. warunkach.

Płachta biwakowa to rodzaj futerału z nieprzemakalnego materiału, do którego wsunąć możemy karimatę i śpiwór (kształt typowej płachty jednoosobowej odpowiada kształtem śpiworowi typu „mumia”); okolice głowy chronione są dodatkowo przez rodzaj zamykanego kaptura. Najbardziej godne polecenia są płachty z „oddychających” membran eliminujące możliwość zawilgocenia śpiwora parą wodną uwalnianą z powierzchni ciała. Inne modele płacht posiadają wewnętrzne ścianki wycielone folią analogiczną do folii NRC, ograniczającą odpływ ciepła wypromieniowanego przez organizm (niestety płachty takie nie „oddychają”).

Główne zalety płacht to:

- znacznie obniżone w stosunku do nawet najmniejszego namiotu waga i objętość,
- możliwość spania praktycznie wszędzie (w miejscach, gdzie nie zmieściłby się namiot),
- brak konieczności rozstawiania (bardzo szybkie rozkładanie i zwijanie).

Niemniej pamiętać należy, że żadna płachta biwakowa nie zastąpi funkcjonalnie namiotu. Na długich, trudnych wyprawach lepiej mieć ze sobą „namiastkę domu” w postaci namiotu, w którym będziemy mogli schronić się przed wiatrem i śniegiem, ugotować jedzenie, spokojnie się przebrać itd.

Pozostały niezbędny sprzęt
* sprzęt do gotowania czyli maszynka (gazowa lub typu primus), menażka z przykrywką, kubek do nabierania śniegu, termosy, butelka na stopioną wodę
* folia NRC na podłogę namiotu - jeśli planujesz biwakować kilka nocy w jednym miejscu musi to być inna NRC-etka niż ta ratunkowa


Inne przydatne rzeczy

* kominiarka na głowę
* ręczniczek do wycierania wilgoci i naniesionego z zewnątrz śniegu - w ostateczności można zastąpić brudną koszulką lub brudnymi skarpetkami
* chusteczki do mycia (dla niemowlaków) oraz gumy do żucia
* Ogrzewacze czyli tak zwane Heatpacki- jeden taki pozwolił mi rano wogóle cokolwiek zrobić-maiłem zupełnie zgrabiałe do bólu łapy(jkaby ktos mi szpilki pod paznokcie wbijał)- zgiąłem blaszkę i ciepło!!.
Są dwa rodzaje ogrzewaczy chemicznych- jednorazowe i wielorazowe- te drugie to nic inne jak tiosiarczan sodu czyli ciecz wychłodzona ,która rekrystalizuje pod wpływem symulacji uderzenia- czyli zgięcia balszki- działają dośc krótko do 1-2h czasu i ich moc słabnie z ilością uzdatniań.
Drugi typ opiera sie na utlenianiu zelaza- 12h kosztuje ok 7zł, więc warto mieć coś takiego w apteczce, moze uratowac nasze konyczyny od odmrozen, albo wsadzone do butów na noc , przesuszyć je i zapobiec zamrznieciu. Zmarzluchom polecam wrzucenie do śpiwora ogrzewaczy chemicznych - jeden w okolice stóp, drugi naklej na klatkę piersiową. Starczają na ok. 10-12 godzin grzania, a więc na całą noc.

Apteczka osobista na wycieczce wielodniowej
- szeroka opaska elastyczna
- opatrunkowa opaska dziana
- jałowe kompresy gazowe – kilka sztuk o różnych rozmiarach
- cienka folia NRC
- wodoodporne plastry z opatrunkiem – jeden komplet listków o zróżnicowanej wielkości lub plaster z opatrunkiem w szerokiej taśmie do cięcia według potrzeb
- odkażające gaziki (nasączone alkoholem izopropylowym)
- środki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe – Pyralginum (Metamizolum natricum), Paracetamol (Paracetamolum), Ibuprofen (Ibuprofenum) i inne – odpowiedniki dostępne są pod różnymi nazwami handlowymi, najlepiej tabletki 400 mg; aspiryna (Acidum acetylsalicylicum); Viprosal B (Vipera lebelina toxinum)– maść przeciwbólowa i rozgrzewająca,
- środki przeciwalergiczne – np. Calcium (Calcii lactogluconas), Loratan (Loratadinum)
- środki przeciw łagodnym zatruciom pokarmowym, biegunce itp. – np. Smecta (Smecta), Loperamid (Loperamidi hydrochloridum), węgiel (Carbo medicinalis) – co najmniej 2–3 listki
- środki przeciwdziałające przeziębieniu i wspomagające jego leczenie – witamina C, aspiryna (Acidum acetylsalicylicum), Calcium (Calcii lactogluconas), preparaty złożone – Scorbolamid, Rutinoscorbin, Coldrex, Gripex, Tabcin i podobne; Cholinex (Cholini salicylas), Chlorchinaldin (Chlorquinaldolum) – leki odkażające, do ssania, stosowane przy łagodnych zapaleniach jamy ustnej i gardła
- glukoza spożywcza – jako łatwo przyswajalny cukier prosty może być stosowana w stanach osłabienia, wychłodzenia itp.; nie należy jej łykać, tylko ssać jak najdłużej, bowiem najlepiej wchłania się przez błony śluzowe jamy ustnej
- zapas wszystkich leków, które stosujemy w ramach zaleconej przez lekarza indywidualnej kuracji – dotyczy osób chorych na niektóre nie wykluczające wędrówek górskich przewlekłe schorzenia, osób w trakcie rekonwalescencji itp.

Ponadto, w zależności od terenu, w jakim zamierzamy działać i indywidualnych wymagań zabrać możemy:

- środki przeciw nudnościom i chorobie lokomocyjnej – np. Aviomarin (Dimenhydrinatum)
- środki bakteriostatyczne, zwiększające odporność organizmu – np. Alliofil lub preparaty złożone: Trilac, Lacidofil
- preparaty multiwitaminowe – z ich stosowaniem nie można przesadzać, nadużywanie może prowadzić do hiperwitamionozy
- (dla astmatyków) środki przeciwdziałające dusznościom – np. Foradil (Formoterolum) – dostępny na receptę, stosowany w leczeniu chorób układu oddechowego, astmy, łagodzi też skurcze oskrzeli wywołane przez intensywny wysiłek fizyczny, zimno lub obecność alergenów u osób ze skłonnością do ich powstawania (z nadwrażliwością oskrzeli); Foradil należy stosować ze świadomością, że może on przyśpieszać akcję serca, co w niektórych przypadkach (np. właśnie po forsownym wysiłku fizycznym) może być niebezpieczne.

Apteczka wspólna na wycieczce wielodniowej (dla grupy kilkuosobowej)
- gruba wytrzymała płachta NRC
- chusta trójkątna – do wykonania temblaku
- małe ostre nożyczki, niewielka pęseta
- cienkie rękawiczki lateksowe – 2 pary, niezbędne podczas opatrywania ran (w terenie zwykle mamy brudne ręce)
- niewielki termometr lekarski
- mocny wodoodporny plaster bez opatrunku
- paski do zamykania ran Steri-Strip – 2 komplety, w tym jeden z paskami elastycznymi
- silne środki przeciwbólowe – Pyralginum (Metamizolum natricum) w czopkach, Tramadol (Tramadoli hydrochloridum) – dostępne na receptę, stosowane przy ciężkich bólach, odmrożeniach, złamaniach, dawkowanie ostrożne, najlepiej po konsultacji z lekarzem lub pod jego nadzorem, zgodne z zaleceniami w ulotce
- środki odkażające – woda utleniona w postaci żelu – Peroxygel (Hydrogenii peroxydum); maści antybakteryjne Cicatryl (preparat złożony), Tribiotic (preparat złożony) i in.; Rivanol (Ethacridini lactas); nadmanganian potasu (Kalium Hypermanganicum) – do odkażania ran, stłuczeń, otarć roztworem 0,1 % (można także odkażać nim wodę)
- środki przeciw obrzękom – np. Altacet (Aluminii acetotartas) – dostępny jest w tabletkach do sporządzania roztworu wodnego lub w żelu; działa przeciwzapalnie i słabo odkażająco; nie wolno stosować go na uszkodzoną skórę
- środki rozkurczowe – np. No-Spa (Drotaverini hydrochloridum)
- środki pobudzające, wspomagające układ krążenia – np. Glucardiamid, Glukof – dostępne bez recepty preparaty złożone, aktywizują czynność serca, zwiększają częstość i głębokość oddechów, podwyższają ciśnienie krwi, są moczopędne; niewskazane dla osób z nadciśnieniem tętniczym, astmą, cukrzycą; należy zachować ostrożność w ich wykorzystaniu – często skutkuje ono doraźnym, krótkotrwałym pobudzeniem, po którym wracają spotęgowane zmęczenie i apatia
- środki łagodzące skutki odwodnienia i związanego z nim zaburzenia równowagi elektrolitów w organizmie – dostępny na receptę Gastrolit (preparat złożony) – tabletki lub proszek do sporządzania napoju leczniczego, nawadnia organizm i reguluje poziom soli mineralnych, zawiera glukozę, niewskazany przy niewydolności nerek; także sól z mikroelementami – do podawania w roztworze wodnym. Osoby z niewydolnością nerek powinny unikać nadużywania soli
- leki przeciwko zaparciom – np. Altra (preparat złożony) w drażetkach; Forlax (Macrogolum) dostępny w saszetkach, do sporządzania roztworu wodnego
- środki przeciw bakteryjnym zatruciom pokarmowym, stanom zapalnym ucha, układu oddechowego, układu moczowego itp. – dostępne na receptę Furaginum (Furaginum), Urosept (preparat złożony) – na zapalenia dróg moczowych; antybiotyki – stosować je należy tylko w ostateczności przy bardzo dużym nasileniu objawów świadczących o infekcji bakteryjnej, zgodnie z zaleceniami i uwagami zawartymi w ulotce, najlepiej po (np. telefonicznej) konsultacji z lekarzem, stosując dodatkowo preparaty osłonowe – np. Lacidofil, Trilac (leki złożone)
- środki przeciw chorobie wysokościowej – w żadnym wypadku nie powinniśmy samodzielnie przyjmować wyspecjalizowanych lekarstw – np. Diuramidu (Acetazolamidum), Dexamethasonu (Dexamethasonum) i in. Kurację rozpocząć możemy jedynie wtedy, gdy w zespole jest kompetentny lekarz lub jeśli mamy za sobą profesjonalny kurs ratownictwa wysokogórskiego, na którym nauczyliśmy się stosowania odpowiednich środków farmakologicznych. Dolegliwości o słabym natężeniu – przede wszystkim najbardziej typowy ból głowy eliminować można stosując aspirynę, dodatkowo wykazuje ona także właściwości przeciwkrzepliwe. Tak czy inaczej najlepszym sposobem na przeciwdziałanie chorobie wysokościowej jest bezwarunkowy, natychmiastowy odwrót na niższe wysokości (zob. podrozdział Brak Aklimatyzacji. Ostra choroba górska (AMS))
- łagodzące krople do oczu – Visine (Tetryzolini hydrochloridum), Oculosan (preparat złożony), sól fizjologiczna.

Izolacja od podłoża
Najczęściej stosowanym rozwiązaniem jest podłożenie pod śpiwór uniwersalnej grubej karimaty. Budową przypomina ona sprężystą gąbkę, w której uwięzione są komórki stanowiącego dobry izolator powietrza. Do zalet karimat należy mała masa, względna nieczułość na przebicia i inne niewielkie uszkodzenia oraz wodoodporność (tylko długo użytkowane, pokryte mikropęknięciami i naddarte karimaty mogą w pewnym stopniu chłonąć wodę). Karimatę przytroczoną do plecaka powinniśmy nosić w dopasowanym mocnym pokrowcu. Mimo że, jak wspomniano, jest wodoodporna, nie ma potrzeby wystawiać jej na działanie śniegu, który wraz z nią przyniesiemy do namiotu, ponadto nieosłonięta narażona jest na poszarpanie, np. podczas przedzierania się przez gęstą kosówkę.

Całkiem dobrze w warunkach zimowych sprawują się coraz częściej spotykane na rynku materace samopompujące. Po rozwinięciu i otworzeniu zaworu samoistnie wypełniają się one powietrzem (jeżeli uznamy, że są za miękkie, możemy nadmuchać je mocniej). Materace samopompujące są bardziej komfortowe od karimat i mają podobne lub nieco lepsze własności termoizolacyjne. Do ich wad należą wyższa cena, większa waga i drastyczne obniżenie użyteczności w przypadku przebicia zewnętrznej powłoki (kładąc się na dziurawym materacu, będziemy oczywiście wypychać z niego powietrze).

Przydatność typowych plażowych materaców dmuchanych jest niewielka. Są one bardzo ciężkie, wymagają pracochłonnego nadmuchiwania, zaś przebite stają się bezużyteczne. Z drugiej strony zapewniają komfortowy sen i dosyć dobrą izolację termiczną. Wykorzystanie tego typu materaców można rozważyć w przypadkach, gdy nie zmieniamy miejsca noclegu codziennie, ale przez kilka dni działamy ze stacjonarnego, np. rozbitego wysoko w dolinie, obozu. Na rynku pojawiają się ostatnio nowatorskie konstrukcje materaców dmuchanych, bardziej wytrzymałych, lżejszych, z komorami wypełnionymi puchem i in. Z pewnością są one bardziej godne polecenia niż plażowe materace starszych typów, ich wadą pozostaje jednak wciąż wysoka cena i podatność na przebicie.

Popularna wśród wielu turystów „alumata”, czyli cienka mata wykonana z warstewki gąbczastego polietylenu zespolonego z metalizowaną aluminium folią nie nadaje się do stosowania zimą. Pomijając kwestię komfortu, należy stwierdzić, że jest ona po prostu zbyt cienka, by zapewnić dostateczną izolację termiczną od podłoża.

Rozłożenie biwaku
Zimą o wiele łatwiej jest znaleźć miejsce pod namiot - nadaje się do tego każdy w miarę połogi kawałek terenu pokryty śniegiem. Wybierając miejsce patrz by było ono bezpieczne, tzn. nie narażone na lawiny, spadające kamienie, nawisy, itd. Jeśli teren nie jest idealnie płaski można wykopać platformę, czasem trzeba ją wyrąbać czekanem w lodzie. Wkopanie się głębiej w śnieg jest też polecane przy silnym wietrze oraz po świeżych, dużych opadach śniegu.

Przed postawieniem namiotu ubij dokładnie śnieg - jeśli tego nie zrobisz, w trakcie wieczornej krzątaniny powstaną "góry i doliny", w które się potem ciężko wpasować w czasie snu. Ewentualnie pojawiające się zagłębienia można łatwo wyrównać dorzuconym śniegiem. Czym to zrobić? A choćby deseczką do krojenia! Zabieranie ze sobą łopaty lawinowej jest w tych warunkach przesadą.

Postaw namiot głównym wejściem od strony zawietrznej. Zapobiega to nawiewaniu śniegu do środka w trakcie wchodzenia i wychodzenia. W naszym klimacie silne wiatry nadchodzą najczęściej z zachodu lub z północy – bardzo rzadko z południa. Wiatr halny jest tu wyjątkiem, ale występuje tylko wczesną wiosną.
Najlepiej stawiać namiot na otwartej od Wschodu, a osłoniętej od Północy i Zachodu sporej polanie i niedaleko od ściany lasu. Poranne słońce szybko osuszy namiot i śpiwór z wilgoci i po śniadaniu można będzie wszystko spakować bez kombinacji.

Teraz z kolei układamy obok planowanego miejsca na namiot dużą płachtę, na której będziemy układali wszystko, co akurat nie będzie nam [potrzebne. Chodzi o to, że już niebawem powciągamy cały sprzęt do namiotu i nie można pozwolić, by wszystko było utytłane w śniegu. Wilgoci i tak będziemy mieli za dużo!
W tym momencie zazwyczaj zmieniam kurtkę trasową na puchową oraz buty do nart na śniegowce. Cieplej i wygodniej!

Do mocowania namiotu do podłoża używa się:
* czekanów lub kijków (jeśli masz możliwość, to przed wbiciem w śnieg zdejmij rączkę, rano nie będziesz za nią kopał, gdy wmarznie w śnieg i wyciągniesz kijek bez niej) jeśli rozbijasz się na miękkim śniegu
* śrub lodowych, gdy rozbijasz się na "betonie"

Tradycyjne "śledzie" możesz zostawić w domu.

Po postawieniu namiotu zasyp dokładnie fartuchy śnieżne. Jeśli masz możliwość obrzuć je dodatkowo kamieniami oraz także wbite w śnieg czekany. Otwórz otwory wentylacyjne, jeśli nie chcesz w środku mieć sauny. Dorosły człowiek wydala przez płuca i skórę ok. 1300ml wody na dobę, która zimą przy szczelnie zamkniętym namiocie nie paruje, ale zbiera się na ściankach. Do tego dolicz parę wodną powstałą w trakcie gotowania oraz tą z mokrych ciuchów... Dobra wentylacją jest konieczna.

Rozłóż na podłodze namiotu folię NRC - zdecydowanie poprawia to izolację termiczną od podłoża. Jeśli pomimo to będzie Ci "ciągnęło" od śniegu (zdarza się przy starej, wysłużonej karimacie), rozłóż dodatkowo na karimacie ciuchy, a w ostateczności także pusty plecak.

Ustal ze wszystkimi lokalizację kibla, żeby się rano nie okazało, że piliście wodę ze "wzbogaconego" śniegu

Można wskakiwać do środka - przy wciąganiu plecaków staraj się nanieść jak najmniej śniegu. Temperatura w namiocie wkrótce przekroczy zero, śnieg się stopi i będziesz mieć kałużę. Jeśli masz skórzane buty oczyść je ze śniegu i też włóż do środka namiotu.

Wszystkie ciuchy, szczególnie te mokre, staraj się rozłożyć na plecaku lub wrzucić do kieszonek namiotu. Zostawione na podłodze zamienią się do rana w zlodziałe skorupki. Nawet jeśli masz dobry namiot i utrzymujesz w nim idealny porządek, na podłodze zbiera się sporo wilgoci - wszystko co położysz bezpośrednio na podłodze wkrótce nią nasiąknie. Także butelkę ze stopioną wodą trzymaj na plecaku, żeby woda nie zamarzła.

Gotowanie
Producenci namiotów stanowczo odradzają gotowanie w środku, polecając robić to w przedsionku lub w ogóle na zewnątrz. Jest to na pewno bardziej bezpieczne, ale w ogóle nie praktyczne. Gotując w środku po pierwsze szybciutko podwyższa się temperaturę w środku namiotu tak, że nawet przy dużym mrozie staje się ona wkrótce dodatnia. Po drugie w otwartym namiocie temperatura jest bliska tej na zewnątrz - po całym dniu spędzonym na mrozie i unieruchomionym wewnątrz namiotu można przy takim gotowaniu (które trwa i trwa...) zamarznąć.

Tak więc gotujemy w środku, ale:

* bardzo ostrożnie by nie spalić namiotu - płonie błyskawicznie!, krótko mówiąc w trakcie gotowania nie wykonuj żadnych większych ruchów wewnątrz namiotu typu pakowanie, przebieranie się, wychodzenie na zewnątrz, itd.
* pod przykrywką - szybciej się woda zagotuje i mniej wyparuje na ścianki namiotu
* przy otwartej wentylacji - raz, żeby się nie zaczadzić, po drugie by uniknąć efektu łaźni parowej

Gotowanie w namiocie

Jeśli masz możliwość doniesienia na biwak płynnej wody - skorzystaj z tego, skróci to znacznie gotowanie. Do przygotowania jednego litra wody ze śniegu potrzeba ok. 45 - 60 min! W wyższych górach (powyżej górnej granicy lasu) śnieg ma z reguły dobrą jakość. W lesie sprawdź najpierw co nabierasz do menażki, a najlepiej wierzchnią warstwę odrzuć. Śnieg najlepiej nabierać kubeczkiem z przedsionka namiotu.

Na początek wrzuć do menażki niewielką ilość śniegu (lub jeśli posiadasz wlej nieco płynnej wody) i stop go na niewielkim ogniu. Dopiero teraz nałóż śniegu po brzegi menażki i podkręć kurek na maximum. Inaczej przypalisz menażkę i woda będzie mieć nieprzyjemny posmak.

Śnieg trzeba kilka razy dokładać (im bardziej puchaty śnieg, tym mniej wody się uzyskuje z danej objętości. Najlepiej więc do topienia nadaje się lód), dlatego warto mieć kubek do jego dokładania. Część śniegu połóż na dekielku - wykorzystasz ciepło uciekające przez pokrywkę. Śnieg w menażce, póki się nie stopi całkowicie, mieszaj z powstałą już wodą. Najwolniej topi się pierwsza porcja, potem idzie to już szybciej. Pamiętaj by do następnego gotowania zostawić na dnie menażki trochę wrzątku.

Patenty przyspieszające gotowanie:

* ekran wokół palnika - można go zrobić ze zwiniętej karimaty lub kawałka folii aluminiowej. Utrudnia to jednak kontrolę płomienia palnika
* wężyk pomiędzy kartuszem a palnikiem - można kartusz grzać wtedy w śpiworze lub postawić na dekielku menażki, żeby grzał się od spodu, ale uwaga przy takich manewrach, by nie wylać wody z menażki do śpiwora!

Wodę na następny dzień do termosów i na poranny posiłek topi się wieczorem! Rano szkoda na to czasu.


Ognisko

Jeśli mamy ochotę na wieczorne ognisko, można zająć się zgromadzeniem i przygotowaniem drewna. W czasie mrozów nie ma z tym kłopotu. Gałęzie wyciągnięte spod śniegu wystarczy opukać ze śniegu i połamać.
Krótko po okresie silnych opadów znalezienie suchego drewna na ognisko może być trudne. Suche gałęzie będą schowane głęboko pod śnieżnym puchem, a łamanie rosnących gałęzi na niekonieczne do ratowania życia ognisko trochę się nie mieści w dobrym tonie turystycznym. Poza tym bardzo trudno znaleźć dobry materiał na rozpałkę. Trzeba poszukać brzozy – najlepiej uschniętej i przy pomocy kłębków zdartej kory rozpalać maleńkie ognisko. Z użyciem rozłupanych gałęzi brzozowych można powoli je powiększać. Po kilku próbach zwykle udaje się to nawet bez kawałka suchego drewna.
Najwięcej trudności sprawia dokładne zagaszenie ogniska i dlatego trzeba jeszcze przy dobrym świetle przygotować odpowiednio dużo śniegu. Głupotą jest zostawianie na noc palącego się ogniska lub choćby tylko jego żaru.
Gotowanie w terenie

Gotowanie na ognisku. Rozpalanie ogniska zimą jest znacznie bardziej pracochłonne niż wykonywanie tej czynności latem. Wymaga też nieco większych umiejętności i sporej dozy cierpliwości.

Odnalezienie chrustu pod grubym śniegiem jest niewykonalne, podstawowe źródło opału stanowią:

- uschnięte (martwe) stojące drzewka iglaste i liściaste – należy umieć rozpoznawać je w lesie. Najbardziej oczywiste oznaki uschnięcia to łuszcząca się na dużych powierzchniach kora pni i cieńszych gałązek, brak zimujących pąków, a u drzew iglastych także kompletny brak igieł. Małe (o średnicy mniej więcej ramienia) drzewka wycinamy – najdrobniejsze gałęzie posłużą za rozpałkę, pozostały materiał za właściwe paliwo,
- wystające nad śnieg uschnięte (stare) wiatrołomy – jeśli złamane drzewo na dużym odcinku nie dotyka gruntu (a tak jest na pewno, skoro wystaje ponad gruby śnieg), to najczęściej nie jest zgniłe. Wiatrołom ogołacamy z grubszych gałęzi – powinny one wystarczyć na wieczorne i poranne ognisko,
- w ostateczności dolne, pozbawione igieł, suche gałęzie starych świerków.

Noszenie opału przez głębokie śniegi jest uciążliwe, warto zatem w miarę możliwości zorganizować obozowisko np. tuż obok obfitującego w drewno wiatrołomu. Do transportu opału bardzo przydaje się wytrzymała kilkumetrowa linka – jednym jej końcem wiążemy kilka długich gałęzi lub całych drzewek, a pozostałą wolną część wykorzystujemy jako hol, na którym przyciągamy wiązkę na miejsce biwaku.

Gotowania nie rozpoczynamy bezpośrednio po rozpaleniu ognia. Na wstępie dokładamy do ogniska dużo grubych gałęzi i pozwalamy mu intensywnie płonąć, tak by wytworzyła się gruba warstwa żaru będąca gwarancją trwałości ognia. Na tym etapie możemy ręcznie (na wykonanym z wytrzymałej gałęzi pałąku) trzymać nad ogniem kocioł ze śniegiem (angażuje to całkowicie dwie osoby, dobrze więc, jeśli uczestnicy zmieniają się rotacyjnie na tym stanowisku, aby np. wszyscy mogli w miarę jednocześnie postawić namioty). Dopiero po osiągnięciu trwałego, stabilnego ogniska możemy zacząć gotować, wieszając kocioł niżej, na wbitych głęboko w śnieg podpórkach z rozwidlonych gałęzi („jadze”) lub umieszczając go bezpośrednio w żarze ogniska i obkładając wkoło cienkimi gałęziami. Ten drugi sposób jest mniej polecany – gotowanie trwa nieco dłużej, a w jego trakcie „niszczymy” ognisko – daje ono mniej ciepła i światła. Jeśli kocioł wisi na drewnianym pałąku, uważamy, by pałąk nie uległ przepaleniu (możemy np. co jakiś czas zwilżyć go śniegiem lub po prostu wymienić).

Zawsze używamy kotłów z przykrywkami, ponieważ dzięki nim temperatura wody podnosi się szybciej, ograniczone zostaje jej odparowywanie i zanieczyszczanie się cetyną, powstającymi podczas gotowania węgielkami itp.

Co i w jakiej kolejności gotować zależy od ustaleń przyjętych przez grupę. Najczęściej po zagotowaniu pierwszej partii wrzątku sporządzamy z niego herbatę. Jeśli deponujemy ją w drugim kociołku i nie chcemy, by zbyt szybko ostygła, powinniśmy postawić ją przy ogniu, najlepiej na podkładzie z kilku patyków. Jeżeli nie mamy dodatkowego kotła (większe grupy powinny zawsze dysponować 2–3 kociołkami) rozlewamy herbatę do menażek, kubków lub termosów poszczególnych osób i niezwłocznie nastawiamy drugą porcję wody przeznaczoną do ugotowania posiłku. Potem zazwyczaj gotuje się jeszcze jeden kociołek na kolejną herbatę (do wypicia przy ognisku i do napełnienia termosów na noc).

Do wszelkich prac przy ognisku, drewnie itp. doskonale nadają się grube rękawice robocze. Zwykłe rękawiczki polarowe łatwo uszkodzić (podrzeć, przedziurawić, przepalić), goreteksowe „łapawice” bywają dosyć odporne mechanicznie, ale niestety również podatne na nadtopienie lub przepalenie.

Śnieg na wodę do gotowania pozyskujemy z mniej zanieczyszczonych warstw – na ogół bardziej czysty będzie np. śnieg zebrany z polany, niż zgarnięty spod okapu drzew. Jeżeli na danym obszarze dawno nie występowały opady, zalegający na powierzchni śnieg będzie zwykle bardziej zanieczyszczony niż warstwy głębsze. Gotując w przedsionku lub sypialni namiotu, warto zabrać do przedsionka odpowiedni zapas czystego śniegu (np. w kociołku lub foliowej torbie), żeby nie trzeba było co chwilę wychodzić na zewnątrz po nową porcję.

Biwakując w pobliżu dużych strumieni, mamy szansę na wodę w stanie płynnym – część wartkich potoków o dużym przepływie może być tylko częściowo zamarznięta, w tych skutych lodem warto wyrąbać siekierą przerębel – chwila pracy pozwoli zaoszczędzić wiele paliwa oraz czasu potrzebnego na stopienie i podgrzanie masy śniegu.

Gotowanie na maszynkach paliwowych. W sytuacjach, w których rozpalenie ogniska jest niewskazane, bardzo utrudnione lub niemożliwe – np. powyżej górnej granicy lasu – gotujemy na maszynkach. Jak wspomniano wyżej, zimą najlepiej sprawdzają się kuchenki na paliwa płynne, zaś najbardziej wydajnym paliwem jest benzyna. Do gotowania w namiocie (zwłaszcza w sypialni), ze względów bezpieczeństwa lepiej używać kartuszy gazowych z nakręcanym na gwint palnikiem (ich płomień jest bardziej stabilny, a produkcja spalin mniejsza).

Jeżeli tylko okoliczności pozwalają, powinniśmy gotować na zewnątrz namiotu, w miejscu dobrze osłoniętym od wiatru, np. w załomie między skałkami, za ułożonym z bloków śniegu lub plecaków niewielkim murku itp. Rozpraszanie ciepła i wywiewanie płomienia przez wiatr ograniczymy dodatkowo, używając osłonek na maszynkę (wykonać można je samemu, wykorzystując np. prostokątny kawałek grubej tektury, zawinięty w kilka warstw wytrzymałej folii aluminiowej, której brzegi sklejamy grubą taśmą izolacyjną). Osłonę nosi się w plecaku płasko złożoną, a w razie potrzeby formuje z niej rulon o średnicy pozwalającej na swobodne umieszczenie w nim kuchenki wraz z menażką (wysokość walca odpowiadać powinna wysokości kuchenki wraz z menażką, z boku zostawiamy wycięcie umożliwiające dostęp do zaworu i rozłożenie rączki menażki; brzegi rulonu połączyć można, spinając je od góry grubym spinaczem biurowym lub np. „żabką” do firanek). Osłony takie przydają się zwłaszcza podczas gotowania na kartuszach gazowych. Jeśli nie mamy żadnej specjalnej osłonki, możemy zastąpić ją zwiniętą w rulon karimatą. Rulon staramy się zwinąć szeroko i cały czas przytrzymujemy go dłonią – jeśli wywróci go wiatr, przy okazji spaść może w śnieg nasz posiłek, ponadto materiały z których wykonuje się karimaty są bardzo czułe na przegrzanie – zbliżone zbyt blisko do ognia gwałtownie się topią.

Dosyć dobrym miejscem do gotowania na kuchence jest przedsionek namiotu (tym lepszym, im jest wyższy i lepiej wentylowany). Gotując w przedsionku, jesteśmy na ogół dobrze zabezpieczeni przed wiatrem, a wszystkie czynności wykonywać możemy operując z wnętrza namiotu. Oczywiście ta technika gotowania wymaga zachowania nadzwyczajnej ostrożności – niestety tak się składa, że cały nasz podstawowy sprzęt turystyczny (śpiwory i kurtki puchowe, odzież termoaktywna, karimaty, namiot) topią się, bądź płoną nadzwyczaj łatwo – przez nieuwagę rozpętać możemy intensywny pożar, który, nawet jeśli go przeżyjemy bez szwanku, kompletnie ogołoci nas z ekwipunku. A zatem kuchenkę umieszczamy w przedsionku centralnie, nigdy przy ściankach namiotu, maksymalnie daleko od wszystkich łatwopalnych rzeczy, na wyrównanym ubitym śniegu lub np. na płaskim denku od menażki.

Montaż elementów kuchenki (palnika, wężyka łącznikowego) należy poprzedzić kontrolą czystości gwintów, uszczelek i dysz, a w razie potrzeby dokładnie je oczyścić. Przy rozpalaniu kuchenek benzynowych zachować musimy szczególną ostrożność – zazwyczaj przy rozruchu palnika pojawia się wysoki płomień, który dopiero po chwili zmniejsza się i stabilizuje w wyniku naszych regulacji. Zapłonu takiej kuchenki dokonać należy zatem na wolnym powietrzu i dopiero po wyrównaniu płomienia bardzo delikatnie przestawić ją na przygotowane miejsce pod tropikiem. Gotując, unikamy gwałtownych ruchów, nie kręcimy się po przedsionku, mieszając w menażce zawsze przytrzymujemy ją za rączkę. Nigdy nie zostawiamy kuchenki bez nadzoru. Podczas gotowania w pobliżu kuchenki nie powinny znajdować się inne rzeczy (np. ułożone piętrowo plecaki, buty itp.), tak, by nic nie mogło zsunąć się na nią. Po ugotowaniu posiłku dokładnie zakręcamy zawór kuchenki i pozostawiamy ją w bezpiecznym miejscu do wystygnięcia.

W bardzo szczególnych sytuacjach (brak przedsionka, fatalna pogoda) dopuszczalne jest gotowanie w namiocie. Jeżeli jednak istnieje choćby cień szansy na jego uniknięcie, należy ten cień szansy wykorzystać. Ryzyko związane z utrzymywaniem otwartego ognia w sypialni namiotu jest kolosalne. Decydując się na nie, musimy przede wszystkim dobrze zaizolować podłogę namiotu (lub karimatę) pod kuchenką. Dobrze nadaje się do tego opisana wyżej osłona z grubej folii aluminiowej, kartusz gazu możemy też postawić na denku menażki albo nawet wstawić go do głębszego naczynia o szerokim dnie, jeśli takim dysponujemy. Jeżeli nie jesteśmy pewni stabilności zestawu, powinniśmy cały czas asekurować go ręką. Poza tym zachowujemy wszystkie opisane przy omawianiu gotowania w przedsionku środki ostrożności. Po przyrządzeniu posiłku powinniśmy przewietrzyć namiot, żeby pozbyć się resztek gazów spalinowych i pary wodnej nieodprowadzonych przez otwory wentylacyjne.

Żywność na wyprawach wielodniowych
Żywność zabierana na wielodniowe wyprawy zimowe nie może być dobierana przypadkowo. Do najbardziej pożądanych cech prowiantu zaliczają się:

- możliwie najniższa zawartość wody,
- krótki czas niezbędnego przygotowania (gotowania),
- lekkostrawność,
- pożywność, duża zawartość podstawowych składników odżywczych i energetycznych (węglowodanów), błonnika itp.,
- mała masa (także mała masa opakowań),
- odpowiednio długa trwałość,
- względna odporność na zgniecenie, zawilgocenie itp.

Ponadto, jeśli nie chcemy, by spożywanie dzień w dzień takich samych, niezbyt atrakcyjnych posiłków stało się „przykrym obowiązkiem”, musimy zadbać, aby zabierany prowiant był zróżnicowany smakowo (nie powinniśmy jednak przesadzić w drugą stronę – nadmiernie wyrafinowana, złożona ze smakołyków żywność może za sprawą naszej łapczywości znikać z plecaka za szybko i wycieczkę trzeba będzie skrócić ze względu na wyczerpanie zapasów).

W warunkach zimowych za najważniejszą cechę prowiantu należy uznać jak najmniejszą zawartość wody (pozostałe postulaty zachowują ważność niezależnie od pory roku). Jeśli podczas wędrówki utrzymywać się będzie siarczysty mróz, wcześniej czy później wszystkie produkty zawierające wodę (chleb, konserwy mięsne, płynne koncentraty, kiełbasy, pomidory, ogórki, cytryny i itp.) zamarzną w plecaku „na kamień” i nie będą mogły być zjedzone bez odmrożenia. Nie dyskwalifikuje to całkowicie tych produktów – pewną ich ilość (jako miłe dla podniebienia uzupełnienie menu) możemy zabrać na krótkie kilkudniowe wycieczki, zwłaszcza, jeżeli prognozy pogody nie przewidują temperatur niższych niż kilka stopni poniżej zera. Podstawowa część żywności zawsze jednak musi opierać się na produktach suchych.

Z uwagi na mróz traci też na ogół sens noszenie wody i innych napojów w zwykłych plastikowych butelkach. Pewną ilość wody możemy zabrać, wychodząc z pociągu, schroniska itp., z przeznaczeniem do wypicia w trakcie kilku pierwszych godzin wycieczki (zanim nie przechłodzi się i nie zamarznie). Przechowywanie napojów poza termosem jest możliwe tylko przy wysokiej, oscylującej w rejonie 0şC lub odwilżowej temperaturze. Jednak i wtedy picie bardzo zimnej wody trzeba odradzić – bardzo ochładza ona organizm. Wniosek płynący z powyższych uwag narzuca się sam – w warunkach zimowych kluczowym elementem ekwipunku jest niezawodny, najlepiej 1-litrowy termos. Chcąc ugasić pragnienie na trasie, zdani będziemy tylko na jego zawartość (przy okazji będziemy mogli nieco się rozgrzać). Ilość herbaty, jaką możemy zabrać do termosu, jest niewielka, z pewnością nie pokrywa ona dziennego zapotrzebowania organizmu na wodę, zwłaszcza w warunkach zwiększonego wysiłku podczas wędrówki górskiej. Pamiętać zatem powinniśmy, by przy każdej okazji (czyli na biwakach) uzupełniać płyny i napełniać termosy.

Mycie
Mycie się śniegiem nie wchodzi w rachubę. Nie chodzi już o twardzielstwo, kto to wytrzyma, ale o oszczędną gospodarkę ciepłem. Topienie wody na mycie też nie wchodzi w grę ze względów oczywistych. Większość więc wybiera nie mycie się w ogóle.

Można jednak wrzucić do plecaka takie chusteczki dla niemowląt do wycierania pupci (są nasączone czymś myjącym). Cztery do pięciu takich chusteczek wystarcza do umycia całego ciała.

Na mycie zębów wodę trzeba stopić lub używa się gum do żucia

Suszenie rzeczy
Jedyna metoda to własnym ciałem w śpiworze. Jeśli jest ci ciepło możesz też suszyć je na sobie (znacznie wydajniej), ale jest to mniej miłe. Na sobie polecam suszyć spodnie i polary, bo nie przylegają bezpośrednio do ciała, bieliznę i rękawiczki zapakuj od razu do śpiwora.

Butów nie ma szans wysuszyć, ale staraj się przynajmniej ich nie zamrozić. Z moich doświadczeń wynika, że niekoniecznie trzeba skórzane buty ładować do śpiwora, wystarczy je trzymać w środku namiotu. Jeśli jednak już to robisz, zapakuj je do worka foliowego i podłóż pod głowę (włożone w nogi śpiwora strasznie chłodzą).

Przygotowanie do snu i spanie
W warunkach zimowych zamarza nie tylko żywność, ale także wszystkie inne mokre lub wilgotne rzeczy, w szczególności ubrania. Podczas wędrówki ogrzewane przez nasze ciała, zdjęte do spania i pozostawione na mrozie, rano mogą okazać się niemożliwe do założenia, a ponadto silnie zmrożone, co już na początku dnia intensywnie wychłodzi nasz organizm. Zamarzaniu rzeczy zapobiec można tylko w jeden sposób – zabierając je ze sobą na noc do śpiwora.

Lista elementów wyposażenia, które powinniśmy w ten sposób zabezpieczyć jest dosyć długa i składają się na nią:

- buty skórzane lub wewnętrzne botki skorup – zostawione na zewnątrz mokre skórzane buty zamarzają „na kamień”, dlatego przed snem musimy oczyścić je ze śniegu i po szczelnym zamknięciu w wytrzymałym plastikowym worku umieszczamy „w nogach” śpiwora (jeśli na ogół śpimy na wznak, worek wygodnie jest położyć pod zgiętymi kolanami). Czyste botki skorup przechować możemy bez zabezpieczenia,
- kluczowe elementy ubrania – w puchowym śpiworze najlepiej śpi się w suchej, cienkiej bieliźnie lub nago. Niektóre wilgotne ubrania (zwłaszcza wierzchnią kurtkę, goretexowe spodnie itp.) możemy położyć pod śpiwór, te „bliższe ciału” powinniśmy zabrać do środka, jest szansa, że przez noc przeschną, a na pewno będą na tyle ciepłe, że założymy je bez wstrętu,
- kartusz gazu – oziębiony gaz ma zmniejszoną wydajność cieplną, ogrzany w śpiworze pozwoli szybciej ugotować śniadanie,
- czołówka – mróz obniża sprawność baterii, poza tym czołówkę zawsze dobrze mieć pod ręką (np. schowaną w kapturze śpiwora),
- przeznaczona na rano a podatna na zamarzanie żywność, także zapas wody – chleb, ser żółty, pasztet itp. do przygotowania porannych kanapek. Termosu nie musimy chować do śpiwora, chociaż na pewno zabezpieczony w ten sposób dłużej utrzyma wysoką temperaturę herbaty,
- gwizdek – do wszczęcia ewentualnego alarmu, odpędzenia zwierząt itp. Zarówno w dzień, jak i w nocy najlepiej nosić go na sznureczku na szyi,
- foki – jeśli zakończyliśmy dzień zjazdem, a rano czeka nas długie podejście, odpięte foki możemy przechować przez noc w śpiworze (w woreczku foliowym) lub przynajmniej w namiocie. Zabieg ten nie jest konieczny, jeżeli na rano planujemy ognisko – foki będzie można rozgrzać przy ogniu.

Jak widać, śpiwór zamienia się w nocy w prawdziwy skład rzeczy. Uciążliwości z tym związane nie są jednak tak wielkie, jak mogłoby to na pierwszy rzut oka wyglądać, zaś korzyści płynące z zabezpieczenia rzeczy ogromne – rano właściwie decydujące o możliwości sprawnego zwinięcia biwaku, przyrządzenia posiłku itd.

Jak wspomniano wyżej, w puchowym śpiworze najlepiej śpi się w cieniutkiej suchej bieliźnie (należy się w nią przebrać przed snem) lub nawet nago. W dodatkowym ubraniu nie będzie nam zwykle w zauważalny sposób cieplej. Niemniej niektórzy turyści świadomie wchodzą do śpiwora w wilgotnej bieliźnie, skarpetkach itp., dzięki czemu te elementy odzieży na ogół są rano całkowicie suche. Ta jedna zaleta nie równoważy wad takiego postępowania – mokra odzież wychładza organizm, zmniejsza komfort snu i, co jest być może najważniejsze, dosyć szybko doprowadza do zawilgocenia śpiwora, przez co traci on swoje właściwości cieplne. Część wody przechodzi w nocy bezpośrednio z ubrań do puchu, ponadto intensywnie odparowywana para wodna przenika na zewnątrz i w warunkach dużego mrozu skrapla się ponownie na zewnętrznej powłoce śpiwora. Rano możemy się więc obudzić w mokrym, a nawet zalodzonym od zewnątrz śpiworze.

Nawet jeżeli wieczorem jest nam całkiem ciepło, nie powinniśmy rezygnować z dokładnego ściągnięcia kaptura śpiwora i przywdziania na noc cienkiej czapki. Jak wiadomo, utrata ciepła przez głowę jest bardzo intensywna, a to właśnie głowa jest najsłabiej osłoniętą przez śpiwór częścią naszego ciała. Śpiąc bez czapki na mrozie, możemy nabawić się zapalenia zatok, ucha i innych przykrych dolegliwości.

Wiele czynności przeprowadzanych w namiocie po zapadnięciu zmroku wymaga oświetlenia. W dobie lekkich, charakteryzujących się bardzo długim czasem pracy na jednym komplecie baterii, czołówek z diodami LED, to właśnie one pretendują do miana najbardziej polecanego źródła światła. Inne, mniej popularne metody oświetlenia namiotu bazują na zasilaniu gazowym – dokręcane do kartusza latarnie gazowe dają dużo światła, ich wadą jest bardzo duże zużycie paliwa, wysoka cena, mała poręczność (do plecaka dołożyć musimy kolejny, dość duży przedmiot) i słaba stabilność (wciąż musimy uważać, by nie przewrócić kartusza). Niektórzy turyści oświetlają namioty świeczkami lub zniczami – jest to na pewno najtańsza wersja, przy okazji jednak najmniej bezpieczna (o ryzyku utrzymywania otwartego ognia w namiocie pisano wyżej). W handlu dostępne są także specjalne latarnie na świece – jednak z powodów praktycznych oraz pod względem bezpieczeństwa użytkowania i one znacznie ustępują diodowym latarkom czołowym.

"W kupie cieplej" jak mawiają owsiki - jeśli nie masz wstrętu do swoich współtowarzyszy fajnie jest połączyć śpiwory w jeden worek. Staraj się też odizolować od ścian namiotu, np. układając przy samej ścianie plecak. Jeśli nie ma w namiocie na tyle miejsca by trzymać w środku plecaki lepiej się ułożyć bokiem do przedsionków niż do ścian namiotu (nie każdy namiot ma jednak tę opcję).

Na głowę fajnie jest założyć kominiarkę, zwykła czapka lubi spadać, a bez traci się za dużo ciepła (przez głowę człowiek traci ok. 30% ciepła).

Pamiętaj by w razie opadów śniegu regularnie odśnieżać namiot, nawet co 1-3godz. W przeciwnym razie rano obudzisz się w mokrym śpiworze i w kałuży wody (cała woda parująca z waszych ciał i mokrych ciuchów osadzi się na ściankach namiotu i spłynie po nich pod karimaty lub spadnie na was w postaci prysznica). Do tego nie trzeba wychodzić z namiotu, nawet nie trzeba wychodzić ze śpiwora - wystarczy kopnąć kilka razy w dach namiotu.

10 komentarze:

Anonimowy pisze... @ 4 kwietnia 2013 05:43

Ale mi survival zimowy. Wszystko gotowe przy sobie: schronienie, żywność, ubrania, narzędzia (np. do rozpalenia ognia). Nie rozumiem na czym tu polega przetrwanie.

Anonimowy pisze... @ 4 kwietnia 2013 05:44
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
ross154 pisze... @ 4 kwietnia 2013 06:10

Nie krytykuj.
Dla jednego to i survival na Syberii będzie za mało, drugiemu wystarczy przerwanie zimowej nocy w ogródku.
To tak jakbyś śmiał się np. z preppersów że od lat przygotowują się do swojej "apokalipsy".
Przecież powinni dać radę bez tych wszystkich swoich zapasów.

Anonimowy pisze... @ 4 kwietnia 2013 14:46

Popieram preppersów. To rozsądne.
Ten artykuł jednak mnie rozczarował, bo praktycznie nie ma w takiej wyprawie trudności - jest tylko korzystanie z wszystkiego gotowego.
Survival to przetrwanie. Dlatego chciałbym się dowiedzieć co zrobić w sytuacji problemowej, czyli np. kiedy w czasie zimy nie mam namiotu, zapałek, czy tego typu rzeczy.

ross154 pisze... @ 5 kwietnia 2013 00:10

Niestety nie jestem specjalistą z survivalu ekstremalnego, interesuje się tematem, może kiedyś jak będę miał więcej wolnego czasu pojadę po naukę od bardziej doświadczonych.
Poza moimi przemyśleniami wrzucam też artykuły z innych źródeł które uznam że warto będzie do nich wrócić i ew. zachować na wypadek skasowania oryginału.
Jeśli znajdziesz jakieś interesujące materiały byłbym wdzięczny za linka.
pozdrawiam

Anonimowy pisze... @ 5 kwietnia 2013 05:29

Na razie ze swoich spostrzeżeń mogę doradzić inny rodzaj butów na takie wypady survivalowe. Istnieją bowiem buty BHP, które pochłaniają wilgoć, a jednocześnie są wodoodporne (dosłownie, a nie tylko w teorii). Najczęściej są wykonane ze skóry bydlęcej.

Osobiście miałem takie, ale musiałem oddać do reklamacji, a kolejnych nie mieli. Poluję na następne.
(pewnie były chińskie, bo na jednym bucie skóra zaczęła mi pękać na zgięciu palców).

W tych butach mogłem chodzić cały dzień bez przerwy, a zdjęte wieczorem były suchutkie w środku. Mogłem w nich chodzić w błocie i głębokich kałużach i naprawdę nie przemakały.
Do tego były ciepłe, ale nie aż prażące w stopy, jak niektóre zwykłe buty potrafią.
I kosztowały 79zł. (pewnie dlatego, że chińskie)
Na różnych stronach z ubraniami roboczymi można znaleźć takie buty, ale potrafią kosztować do 700zł.

ross154 pisze... @ 5 kwietnia 2013 05:42

Dzięki za patent. :)
Jeśli chodzi o buty to jak na razie jestem wiernym wyznawcą butów BW model 2000.
Jakbyś znalazł zdjęcia Twoich butów to prosiłbym o link.

Anonimowy pisze... @ 2 lutego 2014 02:54

Oczywiście , że to gotowiec, tylko szkoda, że nie zauważacie całej masy informacji o tym jak uniknąć problemów , których tak się domagacie. Ktoś tu pisze , ze nie ma recepty jak rozpalić ogień , jak brakuje np. zapałek. Otóż zimą, na mrozie, mając do dyspozycji wilgotne w naszej strefie geograficznej materiały, takiego ognia , bez uprzednich wielokrotnych ćwiczeń nie rozpalisz kolego, prędzej zamarzniesz. Alternatywne sposoby rozpalenia są możliwe tylko wtedy gdy jesteś do tego przygotowany , a wiec posiadasz odpowiedni zapas suchej rozpałki ze sobą , a więc też jest to gotowiec. Do tego krzesiwo lub łuk ogniowy. Z marszu niestety, ognia nie rozpalisz.
To co napisał autor to bardzo trafne przemyślenia.

Anonimowy pisze... @ 19 stycznia 2017 10:42

Najlepsze są śpiwory z naturalnego puchu, o zawartości puchu przynajmniej 1000g. Śpiwór puchowy ma tę przewagę nad śpiworami z tworzyw sztucznych, że grzeje nawet gdy jest mokry, a niestety jeśli nie zapewni się dobrej wentylacji w namiocie, do rana wszystkie rzeczy są mokre od skraplającej się i kapiącej ze ścian namiotu wody.
Człowieku co ty opowiadasz ?!
Śpiwór puchowy na nasze warunki to porażka !
Nie grzeje jak jest mokry, nawet nie wyciągniesz go z opakowania. To bryła lodu, nie do otworzenia a gdzie do spania ? Puch TYLKO w suchych warunkach !
Spałeś w mrozie w wilgotnym puchowym śpiworze ?
Kiedy i jak ?
Wilgotne tylko włókno fibrowe "sztuczny puch". Nie jest idealne i cięższe ale nie marznie !
Puch TYLKO w suchych warunkach ! ZAWSZE. Chyba,że masz 1200 EURO na dobry puchowy śpiwór.


ross154 pisze... @ 26 stycznia 2017 01:38

Witam Anonimowego @ 19 stycznia 2017 10:42
Dziękuje za wskazanie błędu w treści artykułu, artykuł aktualizowany.

Prześlij komentarz

 

Facebook

Podglądacze ;)

Liczba wyświetleń stron

Prenumerata na Email

Where am I?

Ostatnio czytam

Ostatnio czytam
Podręcznik sztuki przetrwania - Raymond Mears